
dr Wojciech Jabłoński
Ekspert w dziedzinie
public relations i komunikacji
politycznej
Uniwersytet Warszawski
.
[8.V.2015]
„Historia powraca jako farsa” – trudno nie zgodzić się z tym twierdzeniem obserwując ostatnie dni tej kampanii. Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Ale niektórym i jedno, i drugie już niewiele pomoże. Celebransi tej farsy uwielbiają wszakże łabędzi śpiew.
Oficjalnie mamy zatem – Dzień Zwycięstwa. Narodowy Dzień Zwycięstwa (w skrócie: NDZ) nawet. Jak sam stadion. Jednak dla Polaków znających historię – dzień bardziej chyba gorzki niż dla samych Niemców. I Niemcy, i Polacy przegrali bowiem tę wojnę. Na „stadionie” II wojny światowej byliśmy faulowani, oszukiwani przez sędziów i wygwizdywani przez publiczność; traciliśmy bramki, a nierzadkie były nawet samobóje. 70 lat temu do szatni schodziliśmy potłuczeni, a na końcu, na długie cztery dekady, zamknął nas w niej wąsaty, gruziński cieć. Co nie przeszkadza wykorzystywać miliony zabitych podczas tej „imprezy” ludzi do celów politycznych. Akademie, uroczystości ku czci… Cóż, polityka. Jednak i politykę trzeba propagandowo robić dobrze. Inaczej staje się po stronie pokonanych z niezrozumiałą radością. Gorzej, jeśli w tej samej grupie są zbrodniarze i tych zbrodniarzy potomkowie. Wtedy to już jest skandal.
Obchody zakończenia wojny świętował polski prezydent na… Westerplatte. Nie będę tu komentował widocznego braku elementarnej wiedzy historycznej w umyśle formalnego historyka (na Westerplatte to wojna rozpoczęła się, a nie zakończyła…), ale skupię się raczej na towarzystwie, które wspólnie z panem prezydentem tam świętowało. Bez obaw, nikt ważny – ot, prezydenci Ukrainy, Estonii… Właśnie. Prezydenci krajów, które w tej wojnie walczyły po stronie III Rzeszy! To ukraińska i estońska dywizje Waffen-SS walczyły u boku Hitlera i Himmlera (członkowie tych dzielnych formacji nie mówili wprawdzie po niemiecku, ale mordować cywilną ludność potrafili nadzwyczaj skutecznie)! Dalej: prezydenci Chorwacji (kraju-byłego alianta III Rzeszy), Słowacji (w czasie wojny – również kraj-sojusznik Niemiec). O co w tym szaleństwie chodzi?
O zwycięstwo chodzi. O „wymęczenie” zwycięstwa w polskich wyborach prezydenckich przez głównego celebransa tej propagandowej, obrzydliwej hucpy. Ale zwycięstwa nie będzie. Tym razem, wbrew historii, wygrało pośmiertnie Waffen-SS, ale rzeczywistości nie da się już w podobny sposób ubarwić. Chyba że mamy odwoływać się do znanej również od 70. lat metafory ukrytego w bunkrze, upadającego wodza, który – opuszczony przez politycznych przyjaciół – kieruje nieistniejącymi armiami i niezmiennie roi o „ostatecznym zwycięstwie”. Bo takich analogii pewnie byśmy nie chcieli, prawda?…
PS Więcej o tego typu przypadkach w świeżo dostępnej książce pt. „Komunikowanie śmiercią” (Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2015). Publikacja owa ma zaś jedną bezapelacyjną zaletę: można czytać ją podczas wyborczej ciszy! Do zobaczenia w nowej Polsce.
Donald von Ambergold
Przytomny komentarz, nawet Paradowska pojechała jak po burej suce http://www.tokfm.pl/Tokfm/10,115170,17327694,Obchody_zakonczenia_II_WS_na_Westerplatte__Kuzniar_.html
Wojciech Jabłoński
@Donald von Ambergold: Dzięki! O, to wspomniana pani zna się na – POLITYCE? Cóż, to znak, że wielu rzeczy dowiemy się jeszcze w tych ciekawych czasach…